Pewien książę chciał znaleźć odpowiednią pannę, która zostałaby jego żoną i królową. Pewnego dnia, kiedy objeżdżał posiadłości ojca, dotarł do jednej z ubogich wsi w jego królestwie. Popatrzył przez okno karety i zauważył piękną, młodą wieśniaczkę. Przez następne dni, kilka razy specjalnie przejeżdżał przez tę wioskę, by obserwować młodą kobietę i w końcu zakochał się.
Miał jednak problem. Jak się jej oświadczyć? Mógł nakazać, aby go poślubiła, ale nawet książę chce mieć narzeczoną, która wychodzi za niego dobrowolnie, a nie – zmuszona do tego. Mógłby też założyć swój najwspanialszy strój i podjechać pod jej dom karetą zaprzężoną w szóstkę koni. Ale gdyby tak zrobił, nie byłby pewien, czy ona kocha jego czy cały ten splendor, który go otacza.
Przyszedł mu do głowy inny pomysł. Postanowił zrzucić królewską szatę. Zamieszkał w wiosce, do której przyszedł ubrany nie w królewskie ubrania, ale jak wieśniak. Żył między jej mieszkańcami, dzielił ich troski i kłopoty, nauczył się ich języka. Z czasem ta młoda dziewczyna poznała go i pokochała za to, kim jest i dlatego, że on ją pierwszy pokochał.
Ta bardzo prosta, prawie dziecinna historia, podobna jest do tej, którą opisuje Ewangelia – Bóg przyszedł i zamieszkał pośród nas. Chciał nam objawić siebie w sposób dla nas zrozumiały. To właśnie zrobił Jezus, gdy stał się człowiekiem – takim jak ty i ja. On uczynił siebie zrozumiałym dla nas.
Soren Kierkegaard