Józefie, miałam sen. To był dziwny sen…
Działo się to… w przyszłości. Pewni ludzie świętowali urodziny Bożego Syna. Wyobraź sobie, że przygotowywali się do tego wydarzenia około czterech tygodni! Byli bardzo przejęci! Sprzątnęli i udekorowali dom. Kupili nowe ubrania i wysłali przyjaciołom kartki z życzeniami. Z okazji narodzin Jezusa, Józefie!
Wielokrotnie chodzili na zakupy i kupili mnóstwo prezentów. To było bardzo dziwne, ponieważ prezenty nie były przeznaczone dla Jezusa. Wyobraź sobie, że ci ludzie owinęli podarki w przepiękny, kolorowy papier i położyli je pod zielonym drzewkiem. Tak, Józefie, wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale ci ludzie mieli w domu drzewko! Udekorowali je różnymi ozdobami i kolorowymi lampkami! Na szczycie drzewka umieścili gwiazdę.
Potem zasiedli do uroczystej kolacji z dwunastoma potrawami na stole. Prawdziwa uczta! Wszyscy byli zadowoleni. Każdy się uśmiechał. Potem śpiewali piosenki. Te piosenki były piękne! Opisywały narodziny Bożego Syna. Ale… ci ludzie nie wyglądali na takich, którzy znają Jezusa. W ogóle nie wspominali Jego imienia, nie rozmawiali o Nim.
A później… tak, wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale oni dawali sobie nawzajem te pięknie zapakowane prezenty. Bo to nie były prezenty dla Jezusa, Józefie. Mam wrażenie, że gdyby Jezus przyszedł na to przyjęcie, po prostu zakłóciłby zabawę. Jakie to smutne być niezaproszonym na własne przyjęcie urodzinowe.
Jak to dobrze, że to był tylko sen, Józefie…
Autor nieznany